piątek, 24 marca 2017

Triumph Triaction

Trzy dni temu przyszła do mnie niesamowita przesyłka od marki Triumph, której chyba nikomu nie muszę przedstawiać! :) Razem z całym pudłem akcesoriów dostałam zaproszenie na sportowy brafitting i vouchery do wykorzystania na zakup czego sobie tylko dusza zapragnie. 
Nie ciężko się chyba domyślić, że wybór padł na najnowszą kolekcję, której polską twarzą jest, nie kto inny jak, moja ukochana Skurka. Śledziłam Anię, Shape'a, ale właśnie i Triumph'a podczas wszystkich wydarzeń związanych z najnowszą kolekcją. Oglądałam relacje ze Szwajcarii, gdzie spotkały się wszystkie ambasadorki Triumph'a, snapy, na których Ania opowiadała o ogromnym zaszczycie, który ją spotkał i o tym jak została ambasadorką. A kilka dni później sama dostałam od nich propozycję współpracy... Czy to nie brzmi pięknie? :)
Wstyd się przyznać, ale nigdy nie wiedziałam ze 100% pewością jaki mam rozmiar biustu i jaki rodzaj biustonoszy powinnam nosić. Wiele razy słyszałam, że każda kobieta powinna choć raz pójść do profesjonalnej brafitterki i dowiedzieć się ile ma w biuście. Tyle samo razy słyszałam głosy zdziwienia koleżanek, które już z tej niesamowitej usługi skorzystały i nie mogły wyjść z podziwu jak bardzo się myliły w stosunku do swoich rozmiarów. Podobno większość kobiet uważa, że powinno nosić 75B, że to taki uniwersalny rozmiar. Ja przez wiele lat nosiłam 70B i było mi z tym bardzo dobrze. Do wczoraj!
Wybrałam się więc i ja na czarodziejskie mierzenie, gdzie przemiła Pani dokonała pomiarów dosłownie w 10 sekund! Opowiedziałam na jakich stanikach mi zależy, co mi się podoba, w czym najlepiej mi się ćwiczy i biega. Po czym dostałam do przymierzenia dwa z najnowszej kolekcji Triumph Triaction, na których, nie ukrywam, najbardziej mi zależało. Zakochałam się od pierwszego założenia haha, szczególnie w tym czarnym, pięknym push-upie (Triaction Magic Motion)! <3 Aż szkoda go skrywać pod ubraniami i zakładać na niego jakąkolwiek bluzkę. Nie tyle co na niego, co na ten biust, który nigdy nie wyglądał lepiej! ;) Stanik jest mięciutki i niesamowicie wygodny, do tego bezbłędnie podkreśla to co każda kobieta chciałaby uwydatnić i zapewnia świetne podtrzymanie. Poważnie - założycie raz i nie trzeba będzie Was przekonywać i namawiać do zakupu.
Triaction Extreme Lite był obowiązkowym punktem na liście zakupów. Przecież taki sam miała na sobie Skurka podczas sesji dla magazynu Shape! Jest bardzo leciutki, delikatny i przylegający. Dla mnie idealny zarówno do biegania jak i na siłownię. Ramiączka można zamontować na dwa sposoby - jak w klasycznym biustonoszu i na krzyż, jak w większości sportowych staników. Dla mnie to bardzo duży plus. Miseczki są pełne, elastyczne, modelujące i świetnie wszystko podtrzymują.
Przetestowałam już oba na siłowni i powiem Wam krótko, że jestem zachwycona. Nie byłam nawet świadoma ile korzyści daje dobry biustonosz w trakcie treningu. Jaki komfort oferuje dobrze dopasowany, obcisły, ale wcale nie spłaszczający sportowy stanik. Mam nie tylko dwa świetne, nowe biustonosze i pudełko akcesoriów, ale również super doświadczenie i świadomość rozmiaru własnego biustu. Oprócz tego wiem, że dobrze dobrany biustonosz to coś więcej niż tylko kawałek materiału, a coś co każdej kobiecie powinno dawać poczucie komfortu i pewność siebie! :)


Zaraz zapytacie: "A co z tym rozmiarem?". A no właśnie... Na koniec przymierzania, oglądania i wybierania usłyszałam od przemiłej Pani: "Wszystkie staniki ma Pani w rozmiarze 70D.". Słucham...? Zawsze byłam przekonana, że D to ma moja mama, która ma dwa razy większy biust niż ja! Świat mi się zawalił haha. Dziewczyny, serio, idźcie i sprawdźcie jaki macie rozmiar, miła niespodzianka gwarantowana! ;)




poniedziałek, 13 marca 2017

Niemożliwe staje się rzeczywistością

Każdy z nas ma garść małych i stosik tych większych marzeń. Jedni mają więcej, inni mniej, a jeszcze inni prawie wcale. Ja mam tyle, że mają swój specjalny zielony zeszyt, o którym już kiedyś chyba pisałam. Mieszkają tam sobie i szybciej ich przybywa niż ubywa, ale każde spełnione marzenie dzięki temu, że zostaje odhaczone smakuje podwójnie!

Kiedyś spytałam mojego chłopaka o jego aspirację, o jego największe, nawet najbardziej kosmiczne marzenie, o to co śni mu się po nocach i o czym co roku myśli w dniu urodzin zdmuchując świeczki na torcie. Wiecie co mi odpowiedział? Nie wiem, nie mam nic takiego... Szczęka opadła mi do samej podłogi, a oczy wypadły z orbit i poturlały się pod kanapę, serio! Jak to nie ma?! Ja jednym tchem wymienić potrafię co najmniej dziesięć, a na kolejnym wdechu jeszcze z pięć. Hm... Wtedy właśnie dotarło do mnie, że nie wszyscy żyją marzeniami (tak jak ja) i wcale za cel w życiu nie stawiają sobie ich realizacji (tak jak ja).

Powiem Wam jedno, gdyby nie one, nie byłabym tym, kim jestem teraz i nie byłabym tu, gdzie sobie teraz wygodnie leżę pisząc do Was. Wszystko dlatego, że to co kiedyś uważałam za niemożliwe z dnia na dzień staje się rzeczywistością. 

Chciałam podać Wam kilka przykładów, ale jest tego tak wiele... Nie chodzi tu o to, żeby chwalić się jak to ja mam dobrze w życiu. Daleko mi od tego i nie taki charakter ma mieć ten post. Ale analizując to wszystko wiem, że jestem szczęściarą, że wiele w moim życiu mi się udało, że żyję w dostatku, robię to co chcę i lubię, że niczego mi nie brakuje. A jednocześnie tak rzadko to doceniam i jestem za to wdzięczna, bo wiecznie mi mało, bo wiecznie chcę jeszcze i ciągle wyciągam ręce po więcej i więcej. Ale bez tego nigdy nie zmieniłabym niemożliwego w to co mam teraz w garści. 

Nic samo z marzenia nie zamieni się w rzeczywistość. To nie są czary, że dotkniesz czarodziejskim patyczkiem, zrobi puff i przeleci z listy "to do" do Twojej kieszeni, Twoich wspomnień i przeżyć. Ciężka praca, ambicja, czas, cierpliwość, determinacja i wytrwałość. Zarezerwuj sobie czas do śmierci na realizację swoich własnych, unikatowych marzeń. Mają być tylko Twoje i Tylko dla Ciebie! Marzenia innych spełnia się jeszcze fajniej, ale pamiętaj, że tylko Ty przeżywasz swoje życie i masz je tylko jedno. Jedno, krótkie życie, w którym zrobisz tylko tyle, na ile się odważysz i na ile sobie zapracujesz!