niedziela, 6 stycznia 2019

Z pamiętnika ciężarówki | część 1

Ciekawa jestem czy spodoba Wam się taka forma postów. Pamiętnik, dziennik, notatki czy jak to inaczej nazwać, staram się pisać od kiedy zaszłam w ciążę. Mam słabą pamięć i dużo rzeczy wypada mi z głowy, sporo kwestii mi umyka, wspomnienia się zacierają, szczególnie złe rzeczy, które minęły i nadeszły lepsze czasy, a ciąża wydawała mi się na tyle ciekawym okresem, do którego nie raz jeszcze będę chciała wrócić, że warto było pisać choć po kilka słów. Na początku jakoś mi nie szło, ciągle było tak samo beznadziejnie, nie czułam tego pisania, wydawało mi się to głupie, ale ostatnio jakoś do tego wróciłam, bo wiem jak fajnie będzie mi się to czytało jak już urodzę, jak Iwko będzie miał kilka lat, ojeeeej! Mam opisanych parę fajnych dni i spostrzeżeń, którymi chciałam się z Wami podzielić, dlatego musimy się trochę cofnąć w czasie!
29/11
Lenię się jak nigdy i wcale mi nie jest z tym za dobrze. Wczoraj zaczęliśmy 17 tydzień. W poniedziałek byliśmy na USG, udało się upolować siusiaka! Rozumiecie, siusiaka. Brzucha mi nie widać, ale widać, że ten mały człowiek jest chłopakiem... Dla mnie to jakieś czary. Rzadko się to zdarza w tak wczesnym tygodniu, żeby na 100% potwierdzić płeć. Doktor już wiedział czego szukać, przecież na genetycznych wyszło czarno na białym. Zmieniliśmy leki odpowiadające za poziom żelaza, ale wszyscy doradzili mi żeby nie szprycować się tabletkami, bardziej naturalnie - sok z buraków. Odstawiłam leki i od 2 dni czuję się jakbym życie odzyskała... Idę dzisiaj trzeci raz pod rząd na siłownie! No ewidentnie widać zmiany. Tylko tyję z dnia na dzień, aż boję się wchodzić ma wagę... A wchodzę na nią codziennie. Rozumiecie? Co-dzien-nie! Przed ciążą nie miałam w domu czegoś takiego jak waga, więc już rozumiecie skąd moja reakcja. Dzisiaj równo +2,3 kilograma gratis od losu. Z pewnością duży w tym udział Iwka, który rośnie teraz na potęgę. Apetyt spory, wręcz żarłoczny, non stop bym jadła, oszaleć można. Miałam nadzieję, że mnie to nie dopadnie, o ja naiwna. Ciąży nie widać, powiedziałabym nawet, że mniej widać niż w I trymestrze, przez to trochę się bałam USG, czy wszystko ok, czy mały rośnie, czy się rozwija, czy serduszko bije... Kobieta robi się totalnie zeschizowana na punkcie dziecka, dopiero teraz zrozumiałam, że ta szajba nie jest totalnie ode mnie zależna. W I trymestrze miałam takie wzdęcia, które teraz zupełnie mi przeszły, brzuch był opuchnięty jak przed samym okresem. Na insta wstawiam fotki w lepszej formie niż przed ciążą haha! Ale myślę, że chwila moment i zacznę rosnąć, nie mogę się już doczekać brzuszka. W domu ciągle leci muzyka, tańczę i śpiewam, mam nadzieję, że Iwkowi uszy jeszcze nie zwiędły.
10/12
Wszyscy z każdej strony mnie straszą jak to paskudnie i okropnie jest po porodzie, jak mało snu, czasu dla siebie, jak czujesz się jak kupa i masz dość życia. Jakie to załamujące, trudne i masakra. Że przed porodem to sielanka, pełne zorganizowanie, dużo snu, że dopiero po porodzie to się dowiem jak to jest... Serio? Nie mam takiego podejścia, dobrze, że nie mam. Wiem, że nie będzie łatwo, że będzie inaczej, że będą poświęcenia i wyrzeczenia, ale żeby robić takie sceny, tak okropnie się na to wszystko nastawiać i straszyć ludzi? Mam rodzine, mam Marcina, damy radę ze wszystkim, bez przesady! Kończymy powoli 18 tydzień. Nie mam mdłości, nie bolą mnie piersi, nie mam humorów, no i nie mam też brzucha hahaha! Nie noooo, zaczął powili rosnąć, serio coś już tam widać, ale na ciążę to raczej nie wygląda. Raczej na super obżarstwo. Meczę się jak emeryt (to akurat przez długie miesiące już nie ulegnie zmianie), brzuch mnie boli, Iwo się złości. Właśnie! Imię mamy wybrane!!! Jest Iwo i koniec. Napisałam fajny post na blogu na ten temat. Złapało mnie jakieś choróbsko, gardło mnie boli, energii zero. Na basenie daję radę, boję się tylko w wodzie żeby mnie nikt nie kopnął, bardzo tego pilnuję. Chodzę na siłownię od 2 tygodni, moc chyba kiedyś wróci, chociaż leniwa jestem jak cholera. W wolny dzień wstać przed 11 i zrobić coś konstruktywnego to jakieś ogromne wyzwanie.
18/12
19 tydzień. Chciałabym pokazać, że po ciąży da się wrócić do formy, że da się i wcale nie trzeba być modelką, aktorką czy żoną piłkarza, że każda zwykła dziewczyna jak ja może wyglądać i chyba przede wszystkim czuć się dobrze w swoim ciele. Jasne, że wygląd nie jest najważniejszy, że priorytety się zmieniają, że dziecko, że teraz co innego jest ważne, że zdrowie, że rodzina, ale niestety. Mój humor, moje nastawienie, nastrój, samoocena wszystko to jest w bardzo dużym stopniu uzależnione od tego jak wyglądam. Znacie mnie, nigdy nie byłam wyżyłowana, wyschnięta, nie miałam super, ekstra formy, a i tak byłam zadowolona z tego jak wyglądam, nie wymagam od siebie czegoś, czego nie jestem w stanie osiągnąć, nie wymagam od siebie niemożliwego. Ale szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko i będę się tego bardzo mocno trzymać. Chcę i sobie i Wam udowodnić, że to nie jest wyprawa w kosmos, że to nie jest marzenie ściętej głowy, że to jest w zasięgu ręki. Zobaczymy czy się uda, jestem bardzo ciekawa jak przebiegnie mój połóg, jak dużo przytyję, jak moja psychika poradzi sobie z hormonalnym armagedonem. Z pewnością dam znać.

A Wy napiszcie czy przemyślenia zwariowanej, zakręconej i wiecznie zamyślonej ciężarówki przypadły Wam do gustu. Nie ukrywam, że mam przygotowane jeszcze dwa takie wpisy, którymi chciałabym się z Wami podzielić, a są chyba jeszcze fajniejsze od tego.

7 komentarzy:

  1. Dla.mnie super. Mnie też straszyli i wiesw co..wcale nie jest tak źle..całkowicic się z tym zgadzam, ze zdrowa i szczeliwa mama to spokojny bobas więc jak najmniej stresu a jak najwięcej usmiechu życzę 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze to słyszeć, dziękuję! :) Mam nadzieję, że uda mi się przełożyć na swoje życie jak już Iwko się pojawi.

      Usuń
  2. Da się wrócić do formy tylko trzeba chcieć. Ja nie jestem sportsmenką, uwielbiam jesc, w tym slodkosci i figurę zawdzięczam dobrej przemianie materii wiec wystarczyło bym troche się poruszała i było ok:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, żeby to u mnie było takie proste! :D Niestety bozia nie obdarzyła mnie taką przemianą materii, ale i tak wierzę, że się uda! ;)

      Usuń
  3. Mnie lekko przeraża ilość i "jakość" porad/mądrości. Obecnie leci 24 tydzień i nic sie nie sprawdziło z mądrości rodziny czy znajomych i internetowych. Zaczął się 6 miesiąc a brzuch zaczął rosnąć jakieś 2 tyg temu i nikt nie wierzy, ze to już 6, wszyscy mówią ze wygladam jakbym się porzadnie kapusty nazarla :D aha i moja pkerwsza myśl jak sie dowiedziałam o ciąży, to taka, że pewnie bede wygladac jak wieloryb. 24 tc a ja mam +4 kg, mimo, że jak tylko.zaczne trochę więcej jesc to odrazu mi się odkłada. Nie mam napadów głodu ani zachcianek, ale boję się momentu jak to przyjdzie.

    Odnośnie braku czasu po narodzinach, pewnie tak będzie, ale taka jest kolej rzeczy. Dlatego hitem jest rada, żeby przed porodem przygotowac zapasy obiadów, w zamrażarce bądź słoikach, obiadów, bo za prawde powiadam wam, że w przeciwnym razie tynk ze ścian żreć będziecie. Serio?!

    OdpowiedzUsuń
  4. Serio ;) ultra szybki obiad to zbawienie;) jak dzidzia mało śpi to w momentach kiedy zaśnie tuż po porodzie, w połogu myślisz tylko o tym żeby się położyć;) na pewno to nie na taką skalę żeby od razu jeść tynk :'D i da się przetrwać, ale gotowy ciepły posiłek to coś super!

    OdpowiedzUsuń
  5. I pamiętaj!!! Wyśpij się na zapas !!! :D
    A tak serio to z dzidzią nawet jak zdarzy się kryzys to wszystko jest piękne i super! Może u mnie to nie było tak od razu ale teraz już nie pamiętam ani porodu ani tych ciężkich chwil ;)
    Powodzenia trzymam kciuki !!!

    OdpowiedzUsuń