wtorek, 23 sierpnia 2016

Nie zawsze byłam uśmiechniętą fitalexy

Kiedyś miałam ogromny problem z samoakceptacją, pewnością siebie i wyrażaniem swoich uczuć. Przez te lata wiele się zmieniło... Nie jest to łatwa praca, zaświadczam, ale daję słowo, że warto, bo to walka o samego siebie,o lepsze życie, o szczęście i spełnienie w życiu. 

Nauczyłam się patrzeć w lustro, co nie było dla mnie kiedyś przyjemne. Nauczyłam się głośno mówić co myślę i nie wstydzić się własnego zdania. No i nauczyłam się mówić, że coś mi się nie podoba, a to z tym miałam największy problem. Staram się być zawsze bezkonfliktowa i nie lubię robić ludziom przykrości, ale zaczęło się to odwracać przeciwko mnie i działać na moją niekorzyść! 

Zdać sobie sprawę z własnych słabości i swoich złych stron to bardzo duży krok naprzód, największy jaki można zrobić. Potem praca nad nimi to już takie heblowanie deski, pozbywanie się z niej drzazg. Zacznij małymi krokami dbać o siebie, o swoje samopoczucie o swój komfort w byciu z samym sobą, sam na sam. Metoda małych kroczków jest najlepszym sposobem na wszystko,na radzenie sobie ze swoim niedoskonałym życiem. Tak łatwo komuś dać radę, powiedzieć, że istnieje taka metoda,dla większości ludzi to tylko slogan i puste słowa. Nie łatwo jest przekuć słowa w czyny,ale warto pracować nad sobą, a małymi krokami jest o wiele, wiele łatwej.


Jestem tak ambitna, że każda moja słabość, każda moja niedoskonałość doprowadzała mnie do szału,a potem do kompleksów. Myślę, że nie jestem w tym jedyna! Kiedyś największym moim problemem były krzywe zęby, pryszcze i za dużo fałdek tam gdzie to kobiety nie lubią najbardziej. Nic oryginalnego, prawda? A może brzmi wyjątkowo znajomo?

Byłam nieziemsko zakompleksionym dzieciakiem... Zawsze chciałam być perfekcyjna w tym co robię, nawet w tym jak wyglądałam chciałam być najlepsza,ale pozostawało to poza moim zasięgiem. Mówiłam siebie, że jak tylko zniknął mi pryszcze to będę najszczęśliwszą osobą na świecie. Takie pobożne marzenia małolaty haha! Po 6 latach kuracji w przeróżnych formach udało mi się wygrać z tym problemem.



Potem stwierdziłam, że prawdziwie szczęśliwa będę dopiero, jak będę miała proste zęby...Noszenie aparatów trwało hm może ze 3 lata. Te zęby i ten uśmiech, który oglądacie na co dzień kosztowały nie tylko mnóstwo forsy,ale też dużo bólu i wyrzeczeń. Nie zawsze byłam taka promienna i uśmiechnięta. Wstydziłam się swoich zębów,uśmiechając się zasłaniałam usta ręką i nie lubiłam się śmiać, uwierzycie?
Wyprostowałam zęby i mogłoby się wydawać, że mam to czego wreszcie chciałam, ale wtedy stwierdziłam, że prawdziwie szczęśliwa będę dopiero jak schudnę i nie będę wstydziła się własnego ciała...Ten etap trwał mam wrażenie całe życie i trwa nadal. Dalej walczę i dalej daję z siebie wszystko. Już w głowie urodziło się nowe zadanie: aby wyjść ze strefy komfortu i zmienić pracę, której nie lubię...


Wiecie co? Nauczmy się cieszyć z tego co mamy, doceniać to, co udało nam się już osiągnąć. Nie myślmy tylko o przyszłości jak to głoszą hasła motywacyjne, ale spójrzmy czasem wstecz na to czego udało nam się dokonać, z jaką wytrwałością potrafiliśmy walczyć o swoje marzenia. Każdy z nas ma za sobą jakąś historię, każdy w swoim życiu boryka się z problemami i czasem ma pod górkę. Wiecie co jest najważniejsze? Wyznaczyć sobie jasny cel i konsekwentnie, spokojnie do niego dążyć. Nie wiem gdzie bym była gdyby nie moje małe kroczki, boję się myśleć!

























Co jest na tym zdjęciu? Ładna, uśmiechnięta, z idealną cerą i pięknymi białymi zębami spełniona kobieta? Wiecie ile walki, ile bólu, cierpliwości i pracy nad sobą trzeba było włożyć w to żeby być tu gdzie dziś jestem? Ile łez żalu, złości i bezsilności wylałam w życiu?To jest tylko zdjęcie... Nie narzekam na swój los, nie mówię, że mam gorzej od Was i nie robię z siebie sieroty, chcę żebyście zrozumieli jak to wszystko funkcjonuje. Nic się samo nie dzieje, Twoje marzenia nie dostaną nóżek i nie przyczłapią do Ciebie... Jak będziesz odpuszczać, bo będzie Ci ciężko, jak będziesz chciał przerwać coś w połowie, pomyśl o tym, że nie ma drogi na skróty, że każdy aby osiągnąć swoje cele, spełnić marzenia walczył tak jak Ty. Są oczywiście wyjątki, które dostają wszystko od losu. Ale wolisz siedzieć i czekać z założonymi rękoma i czekać aż spadnie z nieba czy sam być odpowiedzialny za swój los i swoje powodzenia? Odpowiedz sobie w duchu i działaj, ale tylko zgodnie ze swoimi przekonaniami.
 


Zdjęcia ze ślubu taty: notocyk.pl

1 komentarz:

  1. Dochodziłam do takiego stanu kilka lat, zwykle zazdroscilam jak to inni mają dobrze, nigdy nie zastanawiając się ile pracy ich to kosztowało. Teraz wiem, że jeśli czegoś chce muszę działać samo do mnie nie przyjdzie.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń