niedziela, 31 grudnia 2017

Podsumowanie 2017 | Rok spełnionych marzeń

Siedzę i myślę, podsumowuję sobie wszystko to, co spotkało mnie w tym roku i w głowie mi się nie mieści jak bardzo był udany. Nie wiem nawet od czego zacząć… Był tak wyjątkowy i niezwykły, że nigdy nawet nie oczekiwałam po nim aż takich fajerwerków! Co roku mam jedno życzenie: aby kolejny rok był lepszy, fajniejszy, bogatszy w doświadczenia, podróże i spełnione marzenia od poprzedniego. Nic więcej. W 2017 wydarzyło się tak dużo, że nie sposób nawet wspomnieć i opowiedzieć Wam o wszystkim, ale jeśli jesteście ze mną na bierząco to myślę, że niektórych rzeczy nawet nie trzeba Wam przypominać! :)
Absolutnym hitem roku jest wygrana w pierwszym w życiu konkursie, w którym nagrodą było coś więcej niż bon na kawę czy roczna prenumerata fit magazynu. Wygrałam wyjazd, wycieczkę, spełnienie najskrytszego marzenia, podróż na koniec świata. Ktoś za nic, za darmo podarował mi największe szczęście, radość, satysfakcję, frajdę i spełnienie. Poleciałam na Bali, zobaczyłam miejsce, które było największym ze wszystkich marzeń, odhaczyłam to najważniejsze z najważniejszych! Jestem tak niesamowicie wdzięczna, wzruszona i szczęśliwa, że dane mi było tam być, zobaczyć na własne oczy te wszystkie palmy, plaże i zachody słońca, choć odrobinę zasmakować tego balijskiego klimatu.
Miałam pierwszą w swoim życiu sesję zdjęciową, w rezultacie której wygrałam konkurs. Kolejny już tego roku! Zostałam twarzą marki DayUp Pearls, z którą w 2018 dużo jeszcze podziałamy. Więcej zdradzić nie mogę, ale ten rok dał z pewnością początek fajnej, przyszłościowej i kreatywnej współpracy. Cieszę się, że mogę być częścią czegoś, pod czym mam ochotę podpisać się obiema rękami.
Zakończone studia. Więcej chyba mówić nie trzeba? Obroniłam pracę magisterską, co przez wszystkie lata liceum i pierwsze lata studiów wydawało mi się wyczynem godnym zdobycia Mount Everestu. Wiem, zabawne. Strach przed wystąpieniami publicznymi nie wybiera! ;)
Ilość wolnego czasu, dowolność w wyborze pracy, świadomość zakończenia ważnego etapu w moim życiu, zdobycie, bądź co bądź, (pewnie jedynego) tytułu naukowego w moim życiu, to tylko pierwsze co przychodzi mi do głowy, a plusów jest pewnie jeszcze kilka.
Wyjazdy. Ich jednak zawsze jest mi mało… 2017 to sześć obozów z dzieciakami, Albania i Livigno. Mnóstwo czasu spędzonego na snowboardzie i na żaglach. Gdyby nie obozy to nie miałabym aż tylu okazji do wyjeżdżania, jeżdżenia po Polsce, zwiedzania i odwiedzania nowych miejsc. Lubię to i nie przeszkadza mi to, że jadę do pracy. Dla mnie to super odskocznia, fajne urozmaicenie, odpoczynek od rutyny i w jakimś stopniu zaspokojenie mojej miłości do życia w ciągłej podróży.
Oprócz tego poznałam mnóstwo inspirujących, ciekawych i kreatywnych ludzi. Byłam na wielu ważnych, fajnych i motywujących eventach. W codziennym życiu niby niewiele się zmieniło, ale wiele projektów rozpoczętych jeszcze w tym roku zaowocuje dopiero za jakiś czas. 
Ten rok był jak zawsze lepszy od poprzedniego pod absolutnie każdym względem!!! Więcej wyjazdów, motywacji, uśmiechu, energii, pracy, pieniędzy, eventów, współprac, projektów, klientów, pomysłów, nowych znajomości, planów, spełnionych marzeń... Oj tak, zdecydowanie 2017 to rok spełnionych marzeń! <3

Jakie plany i cele na najbliższy rok? Napiszę niebawem. ;)


sobota, 16 grudnia 2017

Małe rzeczy | Motywacja na niedzielę

Często małe rzeczy mają bardzo duży wpływ na nasze życie, nasz humor i spojrzenie na świat. Jedna prosta rzecz:  musimy zacząć robić to, co kochamy najbardziej, co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi i spełnieni. Brzmi jak motywacyjne kombo, co? Wiem! ;) Ale pomyślcie logicznie, nie uczcie się haseł na pamięć, nie wypisujcie sobie tego jako motto życiowe kredą w kominie. 
Chcecie całe życie być skwaszeni, smutni i niemili jak więcej niż połowa naszego społeczeństwa? Chcecie być jak szara, smętna, nadęta i gburowata masa? Nie, nikt nie chce, ale większość nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie chcemy zbawić świata, chcemy żeby nam, małej jednostce, jednej Oleńce żyło się lepiej. Skoro tak, to zacznijmy właśnie od samego siebie!
Lubisz jeść co rano świeże bułeczki, a nigdy tego nie robisz?Czemu? Znam nawet odpowiedź! Nie chce Ci się wcześniej wstawać, ubierać, wychodzić do ludzi z fejsem jak drakula i truptać do sklepu skoro świt, zgadłam? Lubisz jak otacza Cię porządek, w koło pachnie, jest pięknie, schludnie i elegancko? A jaka jest prawda, oboje dobrze wiemy! ;) Lubisz mieć przygotowane jedzenie na cały następny dzień, a do tej pory podziwiałeś tylko czyjeś pudła i posiłki na zdjęciach w necie? Leniuszku!
Nie potrafisz zmienić swojego podejścia i polubić poranków bez bułek, kanapy zatopionej pod stertą wygniecionych koszul, zlewu błagającego o uwolnienie od piramidy brudnych garów i jedzenia świństw kupionych w knajpie na rogu? Nie ma prostszej rady niż zakasanie rękawów i wzięcie się do roboty. Super modne ostatnimi czasy hasła motywacyjne: "zmień swoje życie już dziś", "możesz wszystko, wystarczy tylko chcieć"... Myślę, że wylewają się bokiem już nam wszystkim. ;)
Ale tak na chłopski rozum, tak po prostu, zwyczajnie, nie dorabiając do tego żadnej nadmuchanej ideologii - zacznij robić coś, co sprawia, że stajesz się szczęśliwszy, że na gębie od rana pojawia się tylko uśmiech. Zacznij żyć swoim życiem i robić z nim dokładnie to, na co masz ochotę. Nie potrzebujesz do tego milionów na koncie, willi z basenem, służących i helikoptera. Radość bierze się z małych rzeczy, które masz na wyciągnięcie ręki, tylko trzeba tę rękę zmotywować jakoś do działania.
Życie nie polega na tym, aby przyjmować je takim jakim jest. Masz się cieszyć każdą chwilą, przeżywać każdy dzień jakby kolejnego miało nie być! Rób małe kroczki na przód. Niech praca będzie dla Ciebie tylko etapem, szczeblem do osiągnięcia najlepszego, do dotarcia tam gdzie sobie zamarzysz. Nie siedź bezczynnie w jednym miejscu. Aż się samo ciśnie nadmuchane hasło: "nie robiąc kroku na przód, cofasz się"! ;)
Wystawiaj gębę do słońca, ciesz się z drobnostek jak dzieciak, sprawiaj innym radość, idź do kina zamiast na trening, jedz wielkie czekoladowe lody bez wyrzutów sumienia, weź sobie wolne od bycia dorosłym i zaszalej. Bądź sobą i doceniaj życie.
I nie mów: "łatwo Ci powiedzieć...". Bo nie, nie było mi łatwo jak sama tkwiłam w dołku, pracowałam w korpo, byłam sama jak palec, nie było mnie stać na nowe gacie i nie miałam żadnego celu w życiu!!! Ale skoro ja potrafiłam wyciągnąć rękę po swoje i zawalczyć, to Ty też potrafisz. A tym bardziej potrafisz pójść rano po pyszne, cieplutkie bułki* do sklepu żeby lepiej i przyjemniej zacząć dzień. ;)
*ojej...bułki nie są fit! I mają gluuuten, o-oł! Jak mogę Was do tego namawiać...

czwartek, 14 grudnia 2017

Pierwsza sesja zdjęciowa | Ola kokos

Nie pierwszy już raz w moim życiu musiałam zmierzyć się z ogromnym wyzwaniem... Jednak równie wielki stres i chęć ucieczki czułam tylko na maturze i przed obroną pracy licencjackiej! Możecie się śmiać, ale zawsze miałam z tym ooooogromny problem. Wiem, że ciężko uwierzyć, ale nie znoszę jak ktoś robi mi zdjęcia... Selfie i fotki robione przez mojego domowego fotografa według moich pomysłów i dokładnych wskazówek, to jednak coś zupełnie innego. Tak bardzo się tego bałam, że nawet sobie nie wyobrażacie. Jak weszłam do studia i zobaczyłam tych wszystkich ludzi, sprzęt, lampy, rekwizyty, mnóstwo ciuchów, babeczki od włosów, makijażu, fotografa, organizatorów i resztę uczestniczek castingu... miałam ochotę UCIEKAĆ!
Sesja zdjęciowa była ostatnim etapem konkursu organizowanego przez DDOB i DayUp na twarz marki DayUp Pearls. Jak dobrze wiecie, konkurs wygrałam! Tym łatwiej jest mi z tej perspektywy Wam to opowiadać. ;)
Okazało się, że nikt nie gryzł, nie krzyczał, krzywo nie patrzył, nie wymagał nie wiadomo czego. Uffff!
Było za to bardzo miło i sympatycznie, atmosfera luźna, naturalna i przyjazna. Dziewczyny piękne, doświadczone i bardzo obeznane w temacie. W związku z tym założyłam, że skoro i tak nie mam szans wygrać, to przynajmniej będę się dobrze bawić! Ha, a jednak okazało się to dobrym posunięciem. Przebierałam się ze trzy razy, finalnie zdjęcia miałam w dwóch kokosowych stylizacjach. A właśnie! Czemu Ola kokosik? Każda z uczestniczek castingu pozowała z jakimś losowo dobranym owocem, który wchodzi w skład Day Up Pearls, ale również z samym produktem.

 Na początku czułam się jak drewniak i miałam wrażenie, że zabłądziłam i trafiłam tam przez przypadek haha. Znacie mnie, to wiecie jak to musiało zabawnie wyglądać. Tym większe było moje zaskoczenie jak zobaczyłam efekty sesji!!!!!!! Zakochałam się w tych zdjęciach! <3
Możecie się tylko domyślić jak wielkie było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłam też wyniki samego konkursu... Na sesji najpierw chciałam ze strachu uciekać, potem postawiłam na dobrą zabawę, a finalnie okazało się, że wygrałam!!! Chyba dobra zabawa, luz, uśmiech i naturalność sprawdzają się nie tylko na codzień! ;)

Jeśli macie jakieś pytania to śmiało piszcie! :*