środa, 26 lutego 2020

9 miesięcy | zęby to zło

Nie było nowych pomiarów, bo Iwo albo ma katar, albo kaszle, albo ma stan podgorączkowy.....więc szczepienia odwołane. A szkoda, bo mam wrażenie, że będzie spora różnica! No nic, poczekamy i niedługo się przekonamy. Wydaje mi się, że wyciągnął się na długość, a brzuszka chyba troszkę mniej. Ale jak widzę go codziennie, to sami wiecie, ciężko tak oceniać. Ubranka na 74 już praktycznie wszystkie schowane, 80 jest dobre, ale 86 jest jeszcze duuużo za duże. 
W kwestii przemieszczania nie ma wielkich postępów. Czworakuje tak szybko, że czasem nie mogę go w domu znaleźć! Jestem pewna, że gdzieś poszedł, a on już tam był trzy razy i jeszcze zdążył popsuć coś w drugim pokoju. Stawia samodzielnie pierwsze kroczki, ale z uśmiechem na buzi pada jak długi. Dalej wisi mi na nogawce, choć nauczył się stać bardzo stabilnie przy ścianie, przy lustrze, przy szafkach kuchennych bez uchwytów, bez trzymanki, więc jest już nieco łatwiej. Udaje się go zająć na jakiś czas, pod warunkiem, że jestem w tym samym pomieszczeniu.
Ostatnio siedziałam na kanapie i pracowałam na kompie, a Iwo bawił się na ziemi sam przez 1,5h no bajka! Ma już o wiele mniejszą potrzebę przebywania na rączkach, w pełni zadowala go jak ja schodzę do jego poziomu żeby z nim pogadać, poprzytulać czy pobawić się. Lament okropny rozlega się kiedy zamykam się w łazience. Wcześniej wszystko robiliśmy tam razem, ale musimy wymienić półkę na kosmetyki, bo z aktualnej wszystko można wyjąć, a wręcz zamaszystym ruchem wyrzucić jedną po drugiej prosto na ziemię uprzednio próbując czy oby na pewno nie jest to coś pysznego do schrupania... 
Zaliczyliśmy kolejny super wyjazd do Szklarskiej Poręby, pierwsze wspólne narty biegowe w Jakuszycach. Iwo był zachwycony, całą przygodę smacznie przespał w nosidle haha. No i pierwsze sanki w życiu! Śmiał się jak wariat.
Na basenie dawno nie byliśmy, bo człowiek przez te zęby jakiś chorowity. Właśnie... Zębiska! Są, całe CZTERY! Wyszły na przestrzeni dwóch tygodni... Koszmarny okres dla mnie, serio. Gorączki, gile po pas, kaszel, maruda, niejadek, płaczek, maminsynek. Nie chciał jeść, spać, bawić się. Najlepiej na rączkach, wybawiło nas nosidło! Spanie najlepiej obok mnie, pobudki i tak ze strasznym płaczem. Uhhh, mam nadzieję, że mamy to już za sobą i kolejne będą bardziej łaskawe!
Ale zębiska ma śliczne i tak bosko się teraz uśmiecha, że nie mogę przestać go rozśmieszać żeby się napatrzeć haha. Sami zobaczcie! Robi papa, cześć, przybija piątkę, daje buziaka, ale tylko mi! Mówi baba, mama i ostatnio nawet wychodzi amam kiedy siadamy do jedzenia. Tata nie chce mu przejść przez gardło haha, co za pech! Umie pokazać gdzie jest światełko, słoneczko i Zoja.
Je 3/4 posiłki, bardzo zależy od tego jak wyglada nasz dzień. Jest śniadanie, zupka, 2 danie i jak zdążymy to podwieczorek/kolacja. Zaczął więcej jeść! Mleczka nie odmawia, nawet jak bardzo się naje to lubi poprawić mleczkiem. Hity miesiąca to kasza gryczana i ryba, zajadał się jak szalony. Bardzo lubi zupy, chętnie pije wodę, za chrupki kukurydziane zrobi wszystko. Wykluczyliśmy póki co gluten, jajka i mleko, przez co trochę trudniej nam się je i komponuje posiłki, ale dajemy radę. Poczekamy jeszcze trochę i będziemy testować czy coś można zacząć znowu jeść.
Mamy za sobą totalny kryzys snu, ledwo żyłam, te zęby prawie mnie wykończyły! Ale wróciliśmy już do jako takiej normy, wstajemy 2/3 razy tylko na jedzenie i śpimy dalej! Drzemki w dzień ostatnio mocno ewoluowały, są tylko dwie i trwają po 2h... Błagam, niech to się nigdy nie zmienia! Uwielbiam to, w końcu mogę coś zrobić, ugotować, pozmywać. O trenowaniu wtedy nie ma mowy, nie chce mi się, nie mam gdzie, bo w domu...bałagan haha! Jak szły zęby to spałam kiedy tylko mogłam, nawet jak nie było ugotowane i posprzątane, a i tak ledwo funkcjonowałam. 
Przestałam mieć małego bobasa, mam małego chłopca i nie mogę się napatrzeć. Nauczył się, że może mieć swoje zdanie, które bardzo chętnie manifestuje... Szczególnie podczas ubierania, zmieniania pampera, zapinania w wózku czy foteliku, no i kiedy nie pozwalam się bawić czymś, co do zabawy się po prostu nie nadaje, a Iwo widzi w tym największą rozrywkę tego dnia. Krzyczy, płacze, wyrywa się, próbuje ile może. Najchętniej bawi się plastikowymi pudełkami na jedzenie, gumkami sprężynkami do włosów, łyżkami, koralikami, kablami, pilotami. Z zabawek uwielbia piłki, rzuca, gania, łapie, podrzuca. Lubi też burzyć wieże z klocków, szpulek czy kulek, ma ubaw po pachy jak denerwuję się na żarty za każdym razem, że znów mi zniszczył budowlę. Wreszcie jest jakiś przebłysk we wspólnym czytaniu książeczek, choć cały czas najchętniej je gryzie... Dalej nie mamy grających ani świecących zabawek i jakoś nikt z tego powodu nie cierpi. Rośnie za to kolekcja płyt z muzyką i piosenkami, non stop coś u nas leci. Można śpiewać i tańczyć całymi dniami. 
Chyba o niczym nie zapomniałam, mam taką nadzieję! Cieszę się, że rośnie, jest zdrowy i uśmiechnięty. To jest kolejny najlepszy nasz wspólny miesiąc. Zęby nie są łatwe, lęk separacyjny też, nauka chodzenia przy mojej nogawce tak samo, ale w życiu bym nie chciała wrócić go czasów jak był mniejszy, nie przemieszczał się, nie gadał, nie protestował. Teraz po prostu jest najfajniej, a będzie jeszcze lepiej!

wtorek, 4 lutego 2020

8 miesięcy | bardzo spóźnione

Zdecydowanie królem, tfuuu królową organizacji czasu to ja nie zostanę... Musicie mi wybaczyć i zaakceptować, że u mnie wszystko dzieje się z mniejszym lub większym poślizgiem! Obiecuję, że następne podsumowanie zacznę pisać już jutro, to może do 18 lutego się wyrobię. Ale kurcze, wiecznie brakuje mi na coś czasu. Codziennie muszę wybierać, albo trening albo czysta chata, zakupy albo pranie, wieczorne oglądanie filmu albo ogarnianie internetowego życia. Taki codzienny labirynt pomiędzy tym co chcę, co muszę, co powinnam. Czasem idealnie zorganizowana, a czasem beznadziejnie goniąca za obiadem, z bałaganem, cebulą na głowie, niewyspana. Jedno jest u nas pewne, nudno nie jest!
Ostatnie pomiary: 8,6 kg i 72cm! Powoli chowamy ubranka na 74, 80 jest już dobre! W kwestii przemieszczania się znowu nastąpiła kolosalna zamiana! Miesiąc temu cieszyłam się, że Iwo zaczął siadać i robi to co chwila, że robi dwa kroczki na czworaka... Mhm! Teraz siedzenie jest dla leszczy, a pozycja na czworaka służy do pogoni za psem albo za mamą, która wiecznie ucieka po domu i nie daje się złapać. Bo jak tylko dam się złapać, to robię za słup do wspinaczki. Pierwszy raz stanął na nogach w Święta i od tamtej pory nie ma lepszej zabawy i fajniejszej pozycji do obserwowania świata! Nie no sorry, lepiej jest jednak na rączkach, szczególnie w kuchni jak robimy śniadanie albo jak gotujemy obiad... Dzięki synek!
Przydałby nam się kitchen helper, tylko kurcze, nasza kuchnia jakaś taka za mała na takie atrakcje... Chodzenie przy meblach i przy kanapie opanowane do perfekcji, kucanie i siadanie ze stania też, choć na początku myślałam, że już do końca życia będzie przewracał się jak kłoda! Trzymany za rączki zasuwa jak szalony, śmiejemy się, że on nie chodzi tylko od razu biega. Nie mogę wyjść samotnie z pokoju, Iwo jest zawsze w zestawie, wieczna pogoń na czworaka. A jak się sierota zagapi, pochłonie go zabawa, to w moment uruchamia alarm i na sygnale sunie przez cały nasz "wielki" dom w poszukiwaniu mojej nogawki. Jak tylko mnie zobaczy to zaczyna rechotać ze śmiechu i się uśmiechać... No wariatkowo! Jak kąpię się SAMA pod prysznicem to stoi przyklejony do kabiny prysznica, wyje, wyglada jak porzucona sierota, aż mam wyrzuty sumienia, że miałam czelność się wykąpać. Jedzenie w samotności? No way! Nie tyle zazdrość, że ja jem, a on nie, co „Mamo, spoko, możesz sobie jeść w spokoju, ja sobie TYLKO poćwiczę stanie i spadanie akurat przy Twoim krzesełku” z głową oczywiście pomiędzy nogami od stołu i 3 innych krzeseł....... Dzięki synek po raz kolejny!
Pojawiły się pierwsze istotniejsze postępy na basenie! Umie z siadu sam wskoczyć do wody i zanurkować, trzymany za rączkę sam chodzi po materacu żeby potem zrobić skok z nóżek, przy dużej asekuracji w makaronie z blokadą utrzymuje się i nawet przemieszcza, tak, macha nóżkami! Jest mały bunt na pływanie na plecach, ale pracujemy nad tym. Potrafi machać jednocześnie rączkami i nóżkami pływając na brzuszku, goniąc za zabawką, rozkosznie ochlapuje przy tym wszystkich w okolicy. Bardzo mało brakuje żeby samodzielnie trzymał się brzegu bez pomocy. Niestety odkrył, że woda w basenie „nadaje się” do picia... Moja teoria o tym, że gdzieś jest więcej i lepiej, żeby gdzieś było gorzej, idealnie się sprawdza w dalszym ciągu. Równowaga zachowana. Iwo nie gada, nic a nic!!!! Uparta z niego bestia... Umie robić papa, reszta to dalej czarna magia. Więc inteligencja ruchowa ukradła wszystkie punkty inteligencji językowej!
Wprowadziliśmy trzeci posiłek. Zależy od tego jak nam się dzień ułoży jest to drugie śniadanie albo podwieczorek w postaci jogurtu kokosowego albo sojowego z jakimś dodatkiem warzywnym albo owocowym. Na śniadanie dalej kaszki, owsianki z owocami, obiady mięsko, rybka, albo same warzywka, do tego kasze, ryże, makarony. Lubi jeść łyżeczką, ostatnio nawet woli być karmiony, bo rączki zajęte jedzonkiem... Bardzo lubi pić zupy kremy z Doidy. Bboxa mamy zawsze pod ręką, bo mógłby pić i pić bez końca. Nauczył się częstować innych przy jedzeniu, ma z tego taaaaką frajdę, że zapomina o karmieniu samego siebie. Nie lubi ziemniaków, marchewki i hummusu. Dalej uwielbia zielonego ogórka i wszystko inne mokre, soczyste, z dużą ilością soku.

Pojawił się lęk separacyjny i zaczęły odzywać się zęby. Mamy na koncie też pierwsze przeziębienie, gile po pas, zapchany nos, stan podgorączkowy, zapalenie spojówek.
Opcja „sen nocny” uległa trwałej awarii... Do czasu do kiedy mam wstawać żeby nakarmić i odłożyć śpiocha do łóżeczka, nie mam problemu żeby robić to kilka razy w nocy. No po prostu rozumiem, że tak musi być, nie jest to dla mnie jakieś bardzo uciążliwe. Ale! Jak budzi mnie okrutny ryk, jak po karmieniu nie da się gościa odłożyć, jak budzi się zanim dotrę do własnego łóżka. Odpowiadam zbiorowo, nie, nie wezmę go do naszego łóżka, bo nie umiem z nim spać, oznaczałoby to dla mnie tyle samo snu co teraz! W dzień ma 2/3 drzemki. Pierwsza koło 2h po wstaniu, kolejna bardzo różnie i bardzo różnie też trwa, ale ostatnio coraz częściej koło 1,5h!!!! Wygrałam na loterii normalnie hahaha. Trzecia drzemka udaje się tylko kiedy ta druga trwa marne 30min. Ale 3x po 30 to i tak bosko! Można wypić gorącą kawę, a w dramatycznych momentach też pójść spać.
Czytamy książeczki, tańczymy, śpiewamy i gramy. Zaczęliśmy razem biegać, pływamy, turlamy się, siłujemy, ganiamy po domu. Razem jemy, razem gotujemy, razem sprzątamy, pranie też razem wieszamy. Czego my razem nie robimy... Z miesiąca na miesiąc kocham coraz mocniej i coraz bardziej lubię to nasze wspólne, szalone na swój sposób życie. Dalej przez myśl mi nie przechodzi, że miałabym iść do normalnej pracy i nie spędzać z nim całych dni. Wiadomo, czasem mam dość, wszystko mnie denerwuje, chcę wyjść i nie wrócić... Ostatnio nawet częściej niż dotychczas! Ale jak się wyśpię i najem to mi przechodzi haha.