piątek, 20 marca 2020

10 miesięcy życia małego człowieka | uwaga idę

Dalej nie było nowych pomiarów, bo po kaszlach, katarach nastały zęby, potem trzydniówka, obustronne zapalenie uszu..... Chrysteeee, aż sama nie wierzę, że przeżyłam to wszystko w jednym kawałku! A teraz nastała era koronawirusa i szczepień nie będzie jeszcze przez jakiś, bliżej nieokreślony czas. Ważyliśmy się przed podaniem antybiotyku i Iwo ważył równe 9 kilo. Cały czas nosi ubranka na 80, mam wrażenie, że w tym miesiącu zatrzymał się z rośnięciem. To co na nim wisiało, wisi dalej. O 86 nie ma absolutnie mowy, na 74 chyba już nic nam nie zostało. 

W kwestii poruszania się mamy wielki krok naprzód! Iwo nie mógł być gorszy od swoich rodziców i poszedł mając 9 miesięcy! Chodzi... Nie ma dzisiaj chyba dla mnie piękniejszego widoku jak te jego chwiejne, niepewne kroczki. Chodzi między meblami, od ściany do ściany, potrafi przejść długość całego pokoju. Idąc potrafi zatrzymać się, kucnąć, podnieść zabawkę i pójść dalej. Cały czas głównym sposobem poruszania jest czworakowanie. Na spacerze siedzi tylko w wózku, z uwagi na obecną sytuację nie ma zupełnie sensu żeby pokazywać mu, że na dworze też można spacerować, dłużej będziemy mogli w spokoju jeździć w wózku. Jak sytuacja się uspokoi to zamawiamy buciki do spacerowania i ruszamy w świat!

Lęk separacyjny się pogłębił, ale tylko w domu. Przed wybuchem epidemii zupełnie nie było problemu żeby poszedł na spacer, albo został w domu z kimkolwiek innym, robił papa z uśmiechem na buzi i tyle. Za to w domu... Jeśli jest wyspany i najedzony to potrafi się pobawić sam nawet te 1,5 godziny. Ale jak do drzemki albo jedzenie jest bliżej niż dalej to mamo nie odchodź dalej niż na 2 metry! Czasem jest to bardzo męczące, szczególnie jak jestem w kuchni i chcę coś ugotować. Nosidło też się super sprawdza w sytuacjach super złego humoru, marudy i płaczka! Ja nie umiem robić czegokolwiek trzymając go na rękach, no po prostu nie. Podziwiam jak nie macie innego wyjścia.
Od zeszłego podsumowania przybył nam jeden nowiutki, bialutki ząb! Górna dwójka, jedna. Druga nie wiem gdzie się podziała, ale nie planuje się jeszcze pojawić na świecie. Może i lepiej, chwila spokoju zawsze się przyda.

Z umiejętności troszkę się zmieniło. Iwo jest ciekawski, zainteresowany wszystkim, zauważa nowe rzeczy w pomieszczeniu, pokazuje rączką, mniejsze rzeczy i rysunki w książeczce zaczyna pokazywać paluszkiem. Umie robić i mówić papa, przybija piątkę, robi cześć, daje mi buziaki, umie robić pierdziochy!!! Jak tylko zobaczy kawałek mojego gołego brzucha to aż przebiera nogami żeby mi zrobić pierdziocha haha. Mówi mama, baba, papa i zaczął w końcu składać różne inne literki ze sobą, krzyczeć, mruczeć, reagować dźwiękami na to co się dzieje. Mówi aaa i wyciąga rączkę jak coś chce, jak się naje to potrafi przez pół godziny gadać i pokrzykiwać.

Jest totalnie zakochany w Zoi! Bardzo chętnie ją głaszcze, choć ciągle nie ma w tym nic z delikatności... Zaczął się dzielić z nią swoimi zabawkami, wyciąga do niej rączkę z piłką albo misiem. Zoja też cały czas uczy się co można, a czego nie, ale jest spokojna, cierpliwa i delikatna, choć najchętniej zachowuje rozsądny dystans. Jak jesteśmy obok i namówimy ją żeby się pobawiła z Iwkiem to łaskawie zaszczyca nas swoją obecnością. Sami nigdy się nie bawią, Zoja ma Iwka za szczeniaka niewartego uwagi, a ten biedny jest w nią zapatrzony jak w obrazek. Na spacerze jak Zoja chodzi bez smyczy to Iwo nie spuszcza z niej wzroku, musi cały czas mieć ją na oku, nawet spać nie chce! Iwo nie chce spać na spacerze...No coś niebywałego.
Dalej jemy 3/4 posiłki. Śniadanie, obiad, zupka i 2 śniadanie albo podwieczorek. Różnie. Nie mamy jakiś sztywnych zasad, bardzo mi się to podoba, bo nie mam żadnego ciśnienia. Ostatnie 2 tygodnie są zupełnie inne, wiele się zmieniło! Iwo je pierś 2 maksymalnie 3 razy dziennie, w nocy też 2/3 razy. Super, bardzo mnie cieszą te zmiany. Po obudzeniu kp, potem śniadanie, obiad, zupka, podwieczorek, kp. Trzecie kp w dzień przeważnie wypada przed drzemką. Od kilku dni z talerzyka znika wszystko, jestem w szoku. Iwo chyba kumuluje energię na gorsze czasy, albo planuje dużo urosnąć. Jeszcze nie mieliśmy takiej sytuacji, czasem się zastanawiam ile jeszcze może się zmieścić w tym małym brzuchu. Bardzo fajnie radzi sobie z jedzeniem łyżeczką, ja nakładam, on zjada, oddaje mi łyżeczkę. Z resztą co ja Wam opowiadam, na bank obserwujecie nasz profil na Instagramie, w końcu jest tam już ponad 11 tysięcy osób... Ciągle ciężko mi uwierzyć, że tyle osób interesuje to co i jak je Iwo, to jest dla mnie tak niesamowite i tak miłe!!!

A z drzemkami to też ciekawa sprawa. Marcin jest w domu od 2 tygodni i od 2 tygodni wyglada to zupełnie inaczej. Iwo budzi się o 5:30......jak w zegarku! Iwo ma ksywkę Pan Budzik. Ale jak się zaczyna dzień o 5:30 to na pierwszą drzemkę idzie się o 7:00, śpi niestety różnie, od 30 minut do 1,5 godziny. Najgorzej, że nie ma normy. Potem zasypia koło 12/13 i też nie ma normy, czasem wstaje o 14 czasem o 16... No i przeważnie na tym kończy się spanie w dzień, w związku z czym kąpiemy się o 18:30 max o 19:00, bo już wszyscy ledwo żyjemy haha. Za to jest duży plus tej sytuacji, wieczór dla siebie zaczynam o 19:00/19:30!!!! Docelowo chcę odrobinę przesunąć tę drugą drzemkę żeby w spokoju doczekać do kąpieli, zobaczymy co z tego wyjdzie. Tym samym pożegnaliśmy dwie długie drzemki w ciągu dnia. Sami widzicie, cały czas jakieś nowości.
Jestem totalnie zakochana w tym małym człowieku. Siedzę i nie mogę się napatrzeć jak on się bawi, jak potrafi już powiedzieć co chce, a czego nie, jak pięknie sam je, chodzi, jak obserwuje to co go otacza, jak reaguje na Zoję. Bardzo się zmienił na przestrzeni tego miesiąca! Ze złych rzeczy to: zaczął gryźć, szczypać i ciągnąć za włosy, ostatnio mieliśmy przerwę w tych atrakcjach. Dalej mamy awanturki przy ubieraniu, zmienianiu pampersa, odbieraniu przedmiotów, które nie nadają się do zabawy, zwracaniu uwagi. Mamy też na koncie kilka kaskaderskich akcji zakończonych efektownymi upadkami! Ostatni wyczyn cały czas widnieje na czole niczym błyskawica Harrego Pottera. Tak się kończy przeciskanie między rowerkiem stacjonarny, a regałem z jakże ważnym rekwizytem w ręku jakim jest konewka... 

Ranking ulubionych zabaw w tym miesiącu: rozszarpywanie papieru toaletowego na wiór oczywiście, zjadanie faktur, wylewanie wody z psiej miski, wywalanie śmietnika do góry nogami, sprawdzanie poziomu wody w toalecie, okładanie czołem każdej możliwej powierzchni. Oprócz tego dwie arcy przydatne życiowe czynności: zdejmowanie prania z suszarki i wyjmowanie ubrań z pralki! Serio! Tylko ubrania z suszarki jakoś dziwnym trafem chce zdejmować tylko wtedy kiedy akurat je tam wieszam......A jak się domyślacie rzeczy z pralki najlepiej się wyjmuje właśnie wtedy kiedy ja je tam wkładam! Taki oto domowy pomocnik! Ah zapomniałabym, jak tylko gdzieś w domu pojawi się sterta poskładanych ubrań więcej niż pewne jest to, że Iwko-radar namierzy je szybciej niż przypomnę sobie o jej schowaniu i rozrzuci ją po calutkim pokoju. Musielibyście to zobaczyć jak on z aptekarską precyzją łapie każdą rzecz osobno i wyrzuca ją sobie przez ramię za siebie! Śmieszne to jest za pierwszym, drugim no i może trzecim razem, ale jak odbywa się to codziennie to już śmieje się z tego tylko Iwo. Zabawki ostatnio mało go interesują. Na dłużej zajmuje go wyjmowanie i wkładanie przedmiotów do pudełek, kartonów, koszyków. Znacznie chętniej cały czas wyjmuje niż wkłada, ale jak siadamy razem do zabawy to udaje się też chować, zamieniać miejscami itd. Najfajniejsze są małe przedmioty, zabawki, z którymi można raczkować albo chodzić jednocześnie trzymając je w rączce. 
Mamy też bardzo duży postęp w czytaniu książeczek. Jest zainteresowany, lubi to robić, sam wybiera i podaje mi książeczkę, którą mamy czytać. Absolutny faworyt to „Kto zjadł biedronkę” i „Bardzo głodna gąsienica”, bo mają dziurki, w które można wsadzać paluszki. Nauczył się sam przekręcać strony, nie mogę się napatrzeć jak on to śmiesznie robi, oczywiście muszę mu troszkę pomagać. Na dobranoc czytamy Kubusia Puchatka, w dzień wiersze Tuwima. Słuchamy piosenek z Disneya, muzyki klasycznej, Pomelody albo słuchowisk z wierszykami.

Ojej, chyba dużo wyszło! Ale sporo się dzieje, nie mamy chwili spokoju. Uwielbiam ten czas razem, mogę na niego patrzeć całymi dniami jak się uczy, odkrywa nowe rzeczy, dziwi tym wszystkim co go otacza. Jak zdziwiony dotyka kujących igiełek na choinkach w lesie, jak cieszy się na widok tulipanów w wazonie, jak uśmiecha się na widok Zojki, jak biegnie pod drzwi kiedy usłyszy dźwięk domofonu, jak mówi amam kiedy jest głodny i tańczy kiedy usłyszy muzykę... No kocham gościa!