niedziela, 11 września 2016

Czego nie znajdziecie w mojej torbie na siłownię?

Z pewnością nie znajdziecie jedzenia, klapek, szczotki do włosów i perfum! Hahahaaha!
Jedzenia nie zabieram praktycznie nigdy… Wiem, biję się w pierś i przepraszam, ale biegnę od razu z milionem powodów dla których tak się niestety dzieje! Po 8h w korposzczurowni i całym dniu na pudłach, uwierzcie, nie mam ochoty znów wcinać z góry zaplanowanego i przygotowanego dzień wcześniej pakietu węgli i białeczka. Lubię jeść z pudeł, ale uwielbiam też jeść to, na co w danej chwili mam ochotę, albo to co ugotował mój cudowny chłopak podczas gdy ja ciężko pracowałam. Jeśli lubicie jeść z pudeł, mieć wiecznie wszystko gotowe i pod ręką to jak najbardziej rozumiem, też miałam taki okres. Nie jest absolutnie tak, że nie jem po treningu! Broń Boże!!!!! Zawsze mieszczę się w 1/2h od treningu, kąpię się i ogarniam w 10min, a autem do domu mam 3min! Gdyby jednak było inaczej, albo gdy nie wracam po siłowni prosto do domu mam ze sobą pudło, a raczej shaker z odżywką białkową i owocami, albo ryżem!
Klapki… Ciężki temat haha. Wiem, że powinnam mieć, ale jakoś nigdy nie potrafią trafić do torby… Nie wiem gdzie one błądzą za każdym razem, ale no co poradzę, że nie lubią ze mną podróżować? Obiecuję tu i teraz przed Wami poprawę i już dziś spakuję je na jutrzejszy trening ,co by się znów nie wybrały w inny kąt domu. Grzybice i inne świństwa świata mieszkające na siłowniowych podłogach strzeżcie się!
Szczotka do włosów? A co to? 
Jedna z ważniejszych pozycji na liście każdej szanującej się fitnasiary haha. Noooo, ale nie na mojej… Mam chyba ze trzy fantastyczne szczotki, ale moje włosy najzwyczajniej w świecie nie mają takich potrzeb i dla mnie mogłyby nie istnieć, serio! Innym razem do Was pogadam na temat moich fal… z którymi wcale się nie lubię w brew pozorom. A tak na poważnie to ostatnio czesałam głowę może z rok temu, bo dostałam tangla od kochanej siostry i chciałam sprawdzić co ona ma takiego niesamowitego, że cały świat pieje. Nigdy w życiu nie miałam kołtuna ani żadnego problemu z plątaniem się włosów, po prostu takie są i żyjąc swoim życiem układają się najlepiej. Ah no i raz na pół roku zdarzy mi się wysuszyć włosy na szczotkę, ale nie nie wiem czy to się liczy?
A perfumy trochę jak klapki… Stoją w domu i ładnie się prezentują na swojej półeczce. Wystarczająco dużo  pierdół, pierdółek i ciężarów noszę ze sobą na co dzień żebym jeszcze miała je tam ładować. Mam przeważnie w kosmetyczce jakąś małą próbeczkę albo cosik innego pachnącego, dama to dama w końcu! ;)

Ooo i nie mam nigdy słuchawek, mimo że zawsze mi ich brakuje… Miałam fajne, miałam drogie, były nawet bezprzewodowe, takie wymarzone i wyczekane miesiącami… Ale raz zostawiłam na siłowni i więcej ich na oczy nie zobaczyłam, posłużyły może z miesiąc… Pokarało mnie! Niech Ci uszy zgniją złodziejski padalcuuuu!!!
No dobra, to co w takim razie tam pakuję?
Butki - sportowe, wygodne, wiązane ewentualnie na rzepy, ale nigdy przenigdy: balerinki, klapki, czułenka, mokasynki i co tam jeszcze damska stopa potrafi nosić… Uwierzcie na słowo widziałam to wszystko na własne oczy!
Rękawice - nic koniecznego jak zaczynasz przygodę, albo zamierzasz ćwiczyć tylko na maszynach, no a o zajęciach fitness nie wspominając, bo tam to już zupełnie zbędny bajer! ;) Kiedy nie mam to… ćwiczę bez, proste! Ale lubię, przyzwyczaiłam się, jest mi wygodnie i już.
Leginsy - dresy, krótkie portki co tam wolicie. Ja tylko i wyłącznie długie, obcisłe, sportowe, cieniutkie leginsy - komfort, wygoda i pełna możliwość ruchowa haha.
Koszulina - u mnie zawsze bez rękawów, też sportowa, cieniutka i w miarę dopasowana do ciała. Zimą albo jak uzbiera się jakaś nadprogramowa fałdka to jeszcze luźna bluza z kapturem na to, w której można się zaszyć i ukryć.
Stanior - tylko sportowy!!! Nic nie skacze, nie wyskakuje i nie zaskakuje w najmniej oczekiwanym momencie haha. U mnie to nie ma za bardzo co, ale wiem, że dobrze dobrany zapewnia nie jednej z Was niesamowity komfort i wygodę  podczas treningu.
Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się nie wziąć portek, koszulki albo stanika, juppi. Choć nie ma nic gorszego niż wybranie się na siłownię bez jednej z elementarnych cząstek torby i przymus zrezygnowania z treningu w ostatniej chwili... To tak jak dowiedzieć się w recepcji, stojąc już jedną nogą na siłowni, głową będąc już na rozgrzewce, że karnet skończył się wczoraj...
Ręcznik - mały, duży, gruby, cienki? Każda lubi inny i każda z nas ma inny rozmiar torby haha. Ja lubię duże i grube, ale zwykle mam taki jaki miał najbliżej do siłowniowej torby i taki jaki wpadł mi pod rękę. Ekhem, w dalszym ciągu mówię o ręczniku! ;) Kiedy nie mam to… wycieram się tym co mam, albo jak zorientuję się wcześniej to wypożyczam na recepcji, albo wycieram się jednym z moim siłaczem, jeśli jest razem ze mną na siłowni. Jednak to on częściej wyciera się moim niż ja jego hihi.
Mydło - to chyba najczęstszy nieobecny w mojej torbie… Ale nie że jestem brudasek czy coś haha. Zawsze jakoś się udaje, mydło do rąk zawsze ratuje sytuację <wstyd>!
Balsam - mam absolutnego bzika, bez niego nie wyjdę z domu.
Bielizna i skary na zmianę – w praktyce to ze 3 pary majtasów i 2 kulki skarpet, bo nigdy nie pamiętam czy już spakowałam i na jakie majty będę akurat miała ochotę haha.
Woda - też zawsze na stanie, jak zapomnę to płacę jak za zborze na recepcji,ale nie ma mowy żeby zrobić bez niej jakikolwiek trening.
Kosmetyczka  - nie muszę  Wam tłumaczyć, kobieta zrozumie, facet nigdy, więc szkoda słów.
Gumka do włosów – i jeszcze ze 2 inne zapasowe, wiecie jak jest.
Roller. :) Moja nowa, piękna, kostropata miłość! No i oto jest odpowiedź na pytanie: co zajmuje mi tyle miejsca… Leciutki jak piórko, no ale skondensować jakoś nigdy się nie chce, cholera.
Jak ktoś rozpoczyna przygodę z siłownią to sprawdza zawsze przed wyjściem co ma, czego nie ma, co powinno być itd. Ale po 3 latach chodzenia na siłownię jak wybieram się z domu to zawsze głowę mam gdzieś...indziej haha! Niby staram się zawsze zrobić szybką checklistę i przeważnie mam wszystko co potrzebne. Nieraz się zdarza, że mam wręcz dwa razy więcej rzeczy niż powinnam, bo np po babsku nie potrafiłam się zdecydować na jedne leginsy haha. Każda osoba po paru wizytach na siłowni sama już dobrze wie co jest jej potrzebne, a bez czego uda się obejść. Macie coś jeszcze ważnego co zabieracie ze sobą o czym nie powiedziałam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz